Dlaczego warto wiedzieć, jak radzić sobie z presją otoczenia?
Nie tylko po to, by otoczenie Cię wspierało, ale przede wszystkim byś Ty sama się wspierała najlepiej, jak potrafisz i w końcu mogła zawrzeć rozejm z lodówką.
W społeczeństwie funkcjonuje wiele mitów – również tych dotyczących nadwagi i otyłości – i często są one niesprawiedliwe. Jednak, jeśli tam będziemy kierować całą swoją uwagę, to tylko stracimy na tym naszą energię i dobre samopoczucie. Zamiast tego lepiej skierować ją na siebie, na swoje potrzeby, zamiast walczyć ze światem. W tym celu warto jednak wiedzieć więcej o swoich emocjach i potrzebach. To najlepsza „broń” do lepszych relacji ze sobą i z ludźmi.
Nie uda nam się kogoś zmienić, ale możemy pracować nad swoimi reakcjami i nastawieniem. Oczywiście wiadomo, że jest to proces, na który również trzeba się nastawić. Ale warto! Tym bardziej, że gdy nie znamy swoich potrzeb, nie rozróżniamy swoich emocji i uczuć, to stajemy się podatne na bezmyślne jedzenie oraz podjadanie
Wszyscy chcemy być akceptowani tacy, jacy jesteśmy.
Akceptacja to takie nasze podstawowe i powszechne pragnienie, by nie być krytykowanym i odrzuconym. Pragnienie akceptacji motywuje nas do unikania sytuacji, w których moglibyśmy doznać krytyki lub odrzucenia, oraz do trzymania się z dala od ludzi, którzy nas nie lubią.
Właśnie dlatego, że chcemy być akceptowani, denerwują nas ludzie, którzy oceniają nas i naszych bliskich, nawet gdy nie robią tego wprost, ale gdy np. oceniają cechy innych osób, które i my posiadamy.
Tej akceptacji potrzebujemy częściej ze strony niektórych osób niż ze strony innych.
Gdy byliśmy dziećmi, chcieliśmy akceptacji rodziców, potem rówieśników, dalej partnera, znajomych, przyjaciół, społeczności, w której żyjemy. Jeśli wiemy czyja krytyka, zabolałaby nas najmocniej, to wiemy również, czyjej akceptacji potrzebujemy najbardziej.
Kiedy czujemy się akceptowani, mamy chęć do życia i zapał do działania. Dzięki niej wzmacnia się w nas energia i pragnienie życia.
Kiedy czujemy się odrzuceni, zaczynamy wątpić w siebie i popadać w przygnębienie.
W akceptacji chodzi o nią samą. Akceptacja polega na tym, że ceni się nas za to, że jesteśmy, a nie jacy jesteśmy.
Jednak im silniej odczuwamy pragnienie akceptacji, tym bardziej jesteśmy podatni na krytykę, porażkę, czy odrzucenie.
Takie osoby często postrzegają siebie w negatywnym świetle i jeśli coś się nie udaje, uznają, że to ich wina. Może towarzyszyć temu brak pewności siebie, przygnębienie, brak wytrwałości, brak poczucia bezpieczeństwa i powątpiewanie w siebie, a niekiedy niezdecydowanie lub pesymizm.
Zatem jeśli bardzo, bardzo pragniemy akceptacji na zewnątrz, to warto zapytać siebie, czy naprawdę się akceptuję?
Nasze uczucia i sposób ich wyrażania, przeżywania może wiele mówić o tym, czy rozumiemy i zaspokajamy swoje potrzeby. Opiekując się sobą z czułością i wyrozumiałością, łapiemy tak potrzebną do życia równowagę.
Zastanówmy się przez chwilę:
- Dlaczego ludzie oceniają wygląd innych ludzi?
- I kto ma tendencje do oceniania?
Pomoże Ci to łagodniej spojrzeć na siebie i innych.
Nasz umysł ma ograniczoną zdolność przetwarzania informacji i nie jest w stanie przeanalizować wszystkich niuansów z otoczenia. Dlatego buduje intuicyjne, uproszczone schematy, z którymi łatwo może sobie poradzić. Idzie na skróty! Niestety.
W zasadzie większość z nas w sprawach, które nas nie dotyczą, woli pójść na tzw. łatwiznę i wyciągnąć, jak najszybsze wnioski, wkładając w to jak najmniej wysiłku. Kiedy możemy wszystko nazwać, wytłumaczyć sobie, to czujemy się bezpieczniej. Nawet jeśli daje nam to tylko złudne poczucie bezpieczeństwa.
Jesteśmy oszczędni w kwestii poznawania świata i bazujemy na uogólnieniach często wyprowadzonych z fałszywych, niekompletnych wniosków, na uproszczeniach, a nierzadko na stereotypach.
Osądzanie ma swoje źródło w wewnętrznym lęku.
Lęk ma swoje źródło w niewiedzy o innych, o świecie, a także o sobie. Żeby nie zajmować się sobą, ludzie kierują swoją uwagę na, w ich opinii, niedoskonałości innych. Często, dlatego, by samemu poczuć się lepiej, dać upust swoim lękom.
Skąd się bierze tendencja do oceniania?
Oceniający może sam siebie często osądza, wymaga zbyt wiele, nie akceptuje swoich słabości. Możliwe, że ci, którzy oceniają innych za apetyt, sami wielu rzeczy się wyrzekają, odmawiają sobie, i być może zazdroszczą innym, że pozwalają sobie na więcej. Nie ma w nich przyzwolenia na to, by inni żyli po swojemu.
Warto też zadać sobie pytanie, gdy czujemy się oceniani: czy sami siebie traktujemy z życzliwością i samoakceptacją?
Przeżycie, odczuwanie, nazwanie swoich emocji, uświadomienie sobie, co chcą mi powiedzieć, jaki komunikat niosą o mnie, jaka moja potrzeba za tym stoi, jest zdrową reakcją. Pozwala ona doświadczać życia w pełni, a nie w poczuciu jakiegoś braku. Jeśli nie dopuszczam swoich emocji, nie wyrażam, nie nazywam, nie rozpoznaję to:
- kiedy pojawia się dyskomfort, że ktoś ocenia moje ciało (chociaż nikomu nic do tego), może to być denerwujące i w efekcie możemy zacząć oddalać się od tych osób;
- pojawia się napięcie, ale nie mamy odwagi mówienia tego wprost, bojąc się reakcji otoczenia albo swojej.
Koniec końców ten gniew znajduje ujście w sprzeczce z kimś bliskim lub dalszym albo kierujemy go do środka, do siebie, albo…do lodówki, by odreagować.
Organizm w chwili napięcia dąży do równowagi, a stan równowagi może osiągać w sposób, w jaki go nauczymy. Tak więc ważna jest nasza umiejętność samoregulacji, czyli umiejętności radzenia sobie we właściwy i satysfakcjonujący sposób z własnymi uczuciami i pragnieniami. Wymaga ona świadomości naszych realnych potrzeb, które chcą być zaspokojone, a nie tłumienia ich w celu zdobycia akceptacji czy aprobaty ze strony innych.
Czym są umiejętności samoregulacji?
- Zdolność do odczuwania emocji – zauważam emocje i pozwalam na uświadomienie sobie ich przeżywania (złość, smutek, strach na skutek mojej interpretacji czyjejś oceny).
Nasze emocje: złość, smutek, strach przekładają się na procesy fizjologiczne w naszym ciele, których należy doświadczyć. Dostarczają nam cennych informacji o nas. Nie istnieją w próżni, a odczuwanie ich jest reakcją organizmu na konkretny sposób postrzegania jakiejś sytuacji. Mogą być reakcją na stratę lub jej groźbę albo sygnałem faktycznego czy spodziewanego naruszenia osobistych granic.
- Zdolność do akceptacji wszystkich emocji i skutecznego ich wyrażania i zaspokojenia własnych potrzeb – akceptuję i przyjmuję wszystkie emocje. Potrafię je zauważyć w ciele, przeżyć, nazywać. Jeśli pozwolę sobie na odczuwanie gniewu, smutku, strachu, i zastanowienia się nad jego przyczynami, mogę zyskać moc, nikogo przy tym nie krzywdząc, zwłaszcza nie krzywdząc siebie. Najistotniejsze jest powstrzymywanie siebie od tłumienia tego doświadczenia, tych emocji. Kiedy pozwolę sobie na ich dopuszczenie, nazwanie, przeżycie, mogę postanowić okazać swój gniew, smutek, strach słowami bądź czynami i nie muszę wyrzucać tego z siebie w formie niekontrolowanej furii.
Niestety często jest tak, że zamiast zauważenia tzw. niechcianych emocji, jak np. złości na bliskie osoby, pojawia się w nas lęk przed gniewem, bo miłość do bliskich powstrzymuje przed odczuwaniem tej emocji. Tłumienie emocji, ale też ich niekontrolowany wybuch może bardzo obniżyć jakość życia.
Jeśli nie mam umiejętności:
- odczuwania emocji,
- zdolności do akceptacji wszystkich emocji i skutecznego ich wyrażania oraz zaspokojenia własnych potrzeb,
- umiejętności rozróżniania reakcji, które są adekwatne do zaistniałej sytuacji, i tych, które odzwierciedlają sytuacje z przeszłości,
w rezultacie może pojawić się stres emocjonalny. Przewlekły stres zaburza równowagę organizmu na poziomie fizjologii ciała. Wiąże się to z wydzielaniem różnych hormonów stresu. A to będzie nas przyciągać najprawdopodobniej do lodówki.
Dlatego, jeśli nie chcemy, by lodówka była naszą odskocznią od kłopotów, musimy chronić się przed przewlekłym stresem. Robimy to również poprzez rozwijanie kompetencji emocjonalnych. Wyzwalane nieustannie emocje, w których tle pojawia się jakieś zagrożenie (ocena i brak akceptacji) w sytuacji, gdy nie jesteśmy w stanie w żaden sposób zwalczyć czy uniknąć tego zagrożenia, stają się szkodliwe.
Dlatego…
…jeśli czujesz, że w jakiś sposób komunikat „odczepcie się od mojej wagi” rezonuje z Tobą i chcesz udzielić sobie wsparcia w tym, jak poprawić relacje z otoczeniem, to warto go trochę odczarować i rozłożyć na czynniki pierwsze.
Jak zmienić nastawienie?
Wyjdziemy z poziomu abstrakcji, w której się poruszamy, do konkretu.
Zatem rozbierając nasz komunikat „odczepcie się od mojej wagi” na czynniki pierwsze, zadajmy sobie pytania:
- W reakcji, na jakie wydarzenia, postawy innych osób reaguję w taki sposób?
- Jak interpretuję tę sytuację? Czy interpretuję, to jako czyjąś ocenę mojej osoby, bezczelność, brak kultury, brak taktu; zauważam, że ktoś daje sobie prawo do tzw. prawdy w sytuacji, gdy nikt go o to nie prosi; zagrożenie, że ktoś stawia się ponad mną. Jakie naprawdę nadaję znaczenie tej sytuacji? Jak to postrzegam? Co to mówi o mnie? Co to mówi o tej osobie?
- Kiedy mam na myśli „odczepcie się”, jakie emocje się wtedy pojawiają? Jak odczuwam to w swoim ciele, gdzie? Czy jest to adekwatne do tej sytuacji?
- Czego oczekuję? Co konkretnie ma się zmienić? Jaka jest moja potrzeba? Co jest dla mnie w tym wszystkim ważne?
- Do kogo chcę skierować swój nowy komunikat? Bliscy, rodzina, przyjaciele, znajomi, czy może cały świat? Jakie relacje wiążą mnie z tymi osobami? Kim dla mnie są, kim jestem dla nich?
- Jak zamierzam zmienić swój komunikat i jak go przekażę innym?
- Jak się poczuję, gdy to się wydarzy i jak to zmieni moją sytuację, relację?
Jeśli chodzi o moje doświadczenie złości i o moje relacje z jedzeniem, sobą i otoczeniem, moje życie dzieli się na okresy przed, w trakcie i po okresie nieksiążkowej wagi. Tylko w trakcie była tam wewnętrzna walka o to, by udowodnić, pokazać ludziom dookoła, a może też i sobie, że to jest OK, gdy kobieta zmienia swój rozmiar sukienek np. na XXL. Bo to JEST OK. Moja walka wyrażała się w irytacji, z którą nie mogłam sobie poradzić.
Dzisiaj wiem, że irytacja, to taka niewyrażona złość.
Kiedy przekroczyłam próg nadwagi, trudniej było mi nad tym zapanować. Zwłaszcza że hormony tarczycy i irytacja na otoczenie działały na moją niekorzyść. Skoro to trudne, to po co się wysilać, lepiej w takim razie pozwolić sobie na więcej np. słodkości. Bo przecież mogę. Kto mi zabroni?
Czekoladki? Czemu nie!
Kto jest winny? Wiadomo – ten, kto przyniósł czekoladki.
No przecież nie ja!
Dzisiaj wiem, że uporczywe trzymanie się swoich myśli, przekonań, które nasilają irytację, może stać się przeszkodą do tego, żeby już nawet nie tylko się odważyć, ale nawet nie myśleć o zmianie. Oczywiście nie ma zachowań, emocji i myśli, które zawsze i w każdym kontekście będą się sprawdzały idealnie.
Ale z drugiej strony warto być świadomym, że każda myśl, do której za bardzo się przywiążemy, może stać się naszym ograniczeniem, nawet jeśli to będą takie słowa jak „to normalne”, „mogę”, „wolno”, „ok”, albo te z innej półki jak „nie dam rady”, „to niemożliwe”, „nie umiem”, „to nie ma sensu”.
Na początek ważne jest to, żeby zauważyć te swoje myśli, rozpoznać.
Zauważyć, jakie emocje wzbudzają. Nie trzeba się z nimi od razu rozprawiać. Lepiej może sprawdzić, skąd pochodzą, co mi tak naprawdę robią, co zabierają, a co mi dają. Jakie mam z nich korzyści, a jakie straty.
Dziś mówię o tym z lekkością, bo w końcu podjęłam się zmiany, która w rezultacie okazała się dla mnie łatwa. Jak to się stało? Zupełnie niechcący – przygotowałam się do niej. Poznałam role emocji, kryzysów, potrzeb, a nawet całego procesu zmiany.
I poszło.
Oczywiście, kiedy o tym mówię, pojawia się głos lęku, że może wszystko się odwrócić. To naturalne.
I myślę sobie, że to dobrze, że się pojawia u mnie ten głos. Dlaczego? Bo lęk nie zawsze jest zły. Dla mnie jest takim moim trochę przyjacielem, bo dzięki niemu po prostu moja czujność zostaje zachowana.
W obszarze jedzenia mam z nim dobre relacje. Gdy się pojawia, to chce, bym się najzwyczajniej w świecie zastanowiła nad tym, co on chce mi powiedzieć i ewentualnie, abym się przygotowała na różne okoliczności, opracowała strategie na kłopoty i przeszkody. Gdy to zrobię, odchodzi. Potem za jakiś czas wraca. I to jest OK!
JAK sobie poradzić z osądzaniem nas? Krytyką? JAK się nie dać otoczeniu?
Myślę, że już wiesz.
Wróćmy do początku – czyli do pytań:
- Co czuję i gdzie w ciele to czuję?
- Co może czuć druga osoba?
- Czego ja potrzebuję w tej sytuacji?
- JAK bezpiecznie, bez krzywdy dla siebie zaspokoję swoją potrzebę?
Każda potrzeba ma tysiąc strategii do zastosowania. Jest z czego wybierać!
Jeśli szukasz inspiracji i motywacji do zmiany swoich nawyków, to nie pozostaje mi nic innego, jak zaprosić Cię do lektury mojego e-booka 5 kroków do jedzenia z głową.