Opowiem o tym, jak godzić serce i rozum w nierównej walce z lodówką; jak dać jej żyć; jak radzić sobie z lodówką i czyhającymi w niej na nas pokusami. Nie tylko dowiesz się, jak schudnąć, ale jak mieć lepszą relację z jedzeniem.
W życiu, jak to w życiu, kiedy zaczynamy z tęsknotą wspominać utraconą przemianę materii, rośnie nasz apetyt nie tylko na jedzenie, ale też na wszelakiej maści poradniki, które mają nam w cudowny sposób przywrócić dawną figurę czy zdrowie. Jednak zdarza się, że bywa wręcz odwrotnie i np. z różnych osobistych powodów zaczynamy zaprzeczać rzeczywistości. Owe poradniki mają nam dostarczyć cudownych, szybkich i spektakularnych sposobów na zakluczenie lodówki, po to, by zgubić niechciane kilogramy.
Innym razem tracimy apetyt w odpowiedzi na pojawiające się problemy, które dotyczą nas i naszego życia. Pojawia się stres, kryzysy, a wraz z nimi tracimy na wadze. Być może w pierwszej chwili nawet się z tego cieszymy.
A w efekcie? Po walce albo z lodówką i swoim ciałem, albo z kryzysami i problemami, utracone kilogramy wracają z nawiązką, a my tracimy zaufanie do siebie oraz wiarę, że coś się zmieni, przez co ze zdwojoną mocą wpadamy w objęcia lodówki.
Zataczamy koło, zmagając się z niełatwymi zmaganiami dietetycznymi, biologią i jej prawami, a do tego jeszcze często z różną reakcją otoczenia.
Określenie „z głową” oznacza dla mnie „jeść racjonalnie”, czyli w taki sposób, by godzić i serce, i rozum, gdyż nie mogą one żyć bez siebie. Muszą żyć w symbiozie i trzeba to uszanować, i nauczyć się obsługiwać obie jednocześnie. Niedopieszczenie głowy, serca i ciała grozi podjadaniem kalorycznych przekąsek, gdy nie jesteśmy głodni.
Żeby jednak odżywiać się właściwie i z głową, musimy wiedzieć, że na nasze decyzje związane z jedzeniem (w tym wyrzeczenia, których nie polecam) wpływają różne pożeracze naszej energii. Ciekawa jestem, czy się domyślasz, czym te pożeracze są?
Dobrze myślisz, jeśli uważasz, że są to nasze:
- emocje,
- myśli,
- uwaga, którą poświęcamy na wykonywanie różnych zadań,
- otoczenie,
- zmęczenie,
- brak snu,
- nieodpowiednie odżywianie (alkohol, dużo cukru i tłuszczu, brak warzyw i owoców, brak odpowiedniego nawodnienia),
- brak ruchu.
Ale jest również to, co serwuje nam otoczenie, świat reklam i marketingu. Jeśli jeszcze do tego dorzucimy reakcje otoczenia na to, jak zmienia się nasze ciało, to mamy komplet „pożeraczy”, które nas odciągają od miejsca, w którym chciałybyśmy być i które nas przyciągają do lodówki.
Jak schudnąć i uwolnić się z objęć lodówki?
Za chwilę poznasz 12 wskazówek, które były moim kompasem w przygodzie ze zmianą nawyków związanych z jedzeniem, stylu życia oraz w dbaniu o siebie.
Zanim Ci o nich opowiem, chcę, byś wiedziała, że uwolnienie się od zajadania nie wydarza się za sprawą czarodziejskiej różdżki. Jest to proces.
Tutaj dobra wiadomość jest taka – I BARDZO DOBRZE, że to proces! Dlaczego? Dlatego że wtedy Twoje rezultaty będą trwałe. Im dłużej i częściej powtarzamy pewne czynności, których chcemy się nauczyć, tym trwalsze mamy rezultaty. A czy nie o to właśnie nam chodzi?
Jedzenie, kto go nie lubi?*
*I kogo czasem nie „gubi”?
I mnie kiedyś jedzenie na trochę „pogubiło”. Ale dzięki temu przynajmniej wiem, jak to jest być i tu, i tam. Skoro nawet Hipokrates, uznawany za ojca medycyny, mówił, że:
Niechaj pożywienie będzie lekarstwem, a lekarstwo pożywieniem …
to, jak mu nie wierzyć i nie „leczyć” nim stresu, zmęczenia, pragnienia spokoju, przedłużać nastrój radosny?
A teraz dzięki racjonalnym sztuczkom, które lubi moja głowa, od kilku lat mocno przyglądam się temu, w co wierzę i gdzie mnie to prowadzi, dokąd chcę iść, a gdzie nie. Niemądrze byłoby zmarnować to doświadczenie i dlatego wspieram kobiety w nabieraniu zaufania do siebie, w radzeniu sobie z przeszkodami (trudnymi emocjami, myślami, pokusami czy kryzysami), by mogły cieszyć się harmonią na talerzu. Uwierzyć, że jest to możliwe.
To naprawdę jest możliwe!
Mamy takie czasy, że dość często słyszymy niewspierające nas komunikaty:
- „bądź pozytywna”
- „uśmiechaj się”
- „nie pokazuj słabości”.
Jeśli w tym samym czasie w naszym życiu dzieje się coś, co nas zatrzymuje, to te komunikaty nas nie będą wspierać.
Będą wręcz sprawiać, że będziemy czuły się samotne z tym, co nam doskwiera. W rezultacie na słowa chociażby takie jak „problem”, „nuda”, „stres” będziemy reagować niechętnie, udając, że nas to nie dotyczy. Będziemy się dusić we własnym sosie.
Tymczasem problemy i nasze reakcje (kryzys, smutek itp.) są naturalną częścią naszego życia potrzebną do tego, byśmy się zdrowo rozwijały i z zaufaniem do siebie budowały zdrowe relacje z jedzeniem. W tej relacji jest miejsce również na akceptację swoich błędów, słabości i to wszystko w szacunku do siebie i swojego ciała. Powinnyśmy pozwolić, aby emocje w nas wybrzmiały w bezpieczny sposób, zamiast je wypierać i udawać, że ich nie ma. Bez tego nie byłoby poczucia swojej sprawczości, czyli przekonania, że jesteś w stanie sobie poradzić z danym problemem, czy kryzysem. No i oczywiście, jeśli pojawia się nuda, to jest nam ona również potrzebna, bo my w tej nudzie możemy spotkać się ze sobą i zobaczyć o co, tak naprawdę nam chodzi.
Część 2:
12 twardych, praktycznych wskazówek, które są również częścią moich doświadczeń